rozdział 1
02 stycznia 2019, 09:02
Rozdział 1
Cześć !! To znowu ja ! J Dzisiaj opowiem wam swoją historię o tym jak zaczeła się moja przygoda z graffiti, czemu maluje, gdzie i po co to robię. Może jak będę miał wenę napisze coś jeszcze w dzisiejszym wpisie.
Pochodzę z szarej nudnej dzielnicy gdzie się nic nie dzieje. Nie ma nic do roboty- żadnych atrakcji dla młodych ludzi. A dziwni ludzie wciąż się tu kręcą. Tak naprawdę zacząłem to robić jakieś trzy lata temu. (Nie zdradzę ile mam teraz lat, nawet nie pytajcie.) Jak co dzień mama wysyłała mnie do sklepu po świeże pieczywo. W drodze zauważyłem nowe malowidło na ścianie bloku który mieścił się koło sklepu. O dziwo spodobał mi się ten obraz więc postanowiłem go trochę ulepszyć. Następnego dnia z samego rana wziąłem swoje kieszonkowe i pobiegłem do sklepu po spray. Nie pamiętam jak się nazywał. Wróciłem do domu podekscytowany i ukryłem spray pod łóżkiem. Wieczorem wyszedłem z domu pod pretekstem wyrzucenia śmieci. Miałem schowaną czarną chustę w kieszeni spodni, nie wiem jakim cudem nikt nie zauważył tego. Po wyrzuceniu śmieci pobiegłem pod ten blok nałożyłem chustę na twarz i dorysowałem pająka i drzewo. Bardzo spodobało mi się to. Czułem adrenalinę, zarazem bałem się, że ktoś mnie przyłapie. Na szczęście nikt nie przechodził wtedy. Sam nie wiem czemu akurat namalowałem pająka i drzewo. Mogłem wcześniej przemyśleć co narysować ale byłem zbyt podekscytowany. Gdy wróciłem do domu szybko napisałem smsy do kumpli i opowiedziałem im co zrobiłem. Od razu w ich oczach zyskałem większy szacunek. Po ochłonięciu miałem mieszane uczucia. Z jednej strony miałem wyrzuty że zdewastowałem ścianę a z drugiej strony była to dla mnie odskocznia od szarego życia i zarazem coś nowego. Postanowiłem, że więcej się to nie powtórzy lecz rutyna mnie dobijała, również czułem presję kumpli. Pytali się mnie kiedy to powtórzę i czy zabiorę ich ze sobą. Nie chcąc tracić nowo nabytego prestiżu,szacunku ziomków i odczuwać monotonni znów wybrałem się do sklepu z farbami i kupiłem dwa spraye na zapas za ostanie pieniądze jakie miałem. Zacząłem chodzić po mieście wieczorami i szukać fajnych miejsc na moje graffiti. Mimowolnie napotykałem w różnych zakamarkach miasta ludzi którzy tworzą „uliczną sztukę”. Chciałem do nich należeć więc musiałem wykazać się kreatywnością.Postanowiłem zrobić swój oficjalny, oryginalny projekt . Planowałem go trzy dni, chciałem go namalować w piątek (dziwne że zapamiętałem dzień) przy nich ale matka mnie wkurzyła więc nie myśląc dłużej chwyciłem spray i pobiegłem na swoje osiedle i stworzyłem od początku swoje graffiti. Był to tag czyli najprostsza i najłatwiejsza forma graffiti. Są swego rodzaju sygnaturą writera(-osoba malująca tagi) , pisane w jednym kolorze, zazwyczaj za pomocą sprayu lub flamastrów. Używane są do szybkiego oznaczania terenu, lub jako podpis pod większym dziełem. Zrobiłem zdjęcie i rozesłałem do "starych" znajomych którzy nie zajmowali się graffiti i tych „nowych” których poznałem na ulicy. Po tej akcji uspokoiłem się i wróciłem do domu. Zaczęli mnie – nowicjusza wprowadzać w ich świat. Postanowiłem ubierać się jak oni. Mimo iż styl ubioru różnił się u osób, ale każdy prowadził się drogą hip hopu. Jedni woleli dresy, bejsbolówki i sportowe buty. Drudzy zaś wielkie spodnie, bluzy, full capy i buty skate. Najczęściej wybierali firmowe ciuchy jak New Era, DC, Adio, Billabong itd. Jak już wspomniałem o tym gatunku muzyki to sprzedam wam ciekawostkę. Graffiti to nieodzowny element subkultury hip- hopu i rapu, często w klipach muzycznych raperom za tło służą opuszczone bloki,kamienice gdzie często pojawia się motyw graffiti.Przykładem może być teledysk Sokoła i Pono "Miód i cukier". Ale wracajmy do mojej hostorii. Na czym skończyłem?.... Ah no tak... Większość napotkanych osób na ulicy byli mężczyznami, zaledwie 20 osób z tej wielkiej grupy to były dziewczyny. (Osobiście żałuję, że jest tak mało dziewczyn.) Nowi znajomi pokazywali różne techniki malowania.Na początku było mi trudno zapamiętać nazwy poszczególnych stylów. Ale z czasem utrwalały mi się. Wtedy nowym odkryciem było to że nie tylko można było malować sprayem. Często malowali ściany starych , opuszczonych budynków. Pewnego razu jeden ze znajomych opowiadał mi jak wybrał się z bratem i dwoma innymi osobami z ekipy na dworzec.Tworzyli graffiti na pociągach. Jednego stawiali na czatach. Mimo że ostrzegali przed policją lub innymi ludźmi którzy chcieli im przegonić, nie wszyscy mieli tyle szczęścia i nie zdążyli ucieć . Jednego gościa zgarneli ale rzadko się zdarza aby policja kogoś złapała. Niestety ta osoba nie miała szczęścia. Ztego co słyszał , delikwent musiał z własnej kieszeni pokryć koszty czyszczenia i zapłacić grzywnę. Nie wiem czy wspominałem wam o specyficznym języku ale zaiste jest orygnalny i niepowtarzalny.Od początku naszej znajomości miałem z nim styczność więc łatwo go przyswoiłem. W sumie nie spodziewałem się, że będzie tak „ciekawy”. Zauważyłem, że większość słów pochodzi z języka angielskiego. Podpytałem się czy jest możliwość dogadania się nim na całym świecie. O dziwo jest używany wszędzie. Uświadomiłem sobie wtedy to, że graffiti jest ujściem moich emocji i ekspresji, wybicie się z grupy i można zdobyć uznanie i prestiż wśród osób robiących to co ja. Będąc nowicjuszem nie zwracałem uwagi na to, że nie było to akceptowane przez społeczeństwo. Po roku zrozumiałem iż mogę tworzyć w legalny sposób np na eventach, tworząc murale lub wykonywać zamówienie dla właścicieli małych osiedlowych sklepików robiąc graffiti. Ale to już następnym razem.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem was na śmierć i wpadajcie na mój blog. Pozdro.
Dodaj komentarz